Tak mnie wczoraj nagle dopadło, by zrobić naszyjnik. Potrzeba zrobienia czegoś dla siebie do noszenia wzięła się znikąd i pochłonęła mój cały wieczór. Czas zleciał nie wiem kiedy. Po skończeniu mogłam uwierzyć, że na zegarku pokazała się godzina 01.00.
Naszyjnik nie byle jaki, bo z metalu i włóczki. Nie ukrywam, że zakochałam się w Moniszkowym naszyjniku. Przyszedł czas na mój ;)
Taki o! Wyszedł kolorowy i wesolutki. W sam raz, by odbijać promienie słońca, które dziś wyszło zza chmur i zaprasza na spacer.
Buziaki i do napisania przy kolejnej okazji, gdy znów napadnie mnie twórczy szał :)
Jeśli chodzi o wszelkie wyzwania twórcze to mam z nimi jeden problem. Pracę zrobię, zdjęcie zrobię, ale potem zapominam wrzucić zdjęcia :) Dziś upływa termin wyzwania na blogu SODAlicious. Temat to: RULES. Weronika z we grochy wrzuciła dziś swoją pracę i mi się przypomniało :>
Tutaj moja interpretacja:
Tutaj moja interpretacja:
Dzierganie pledziku trochę stanęło w miejscu. Mam ich 110. Nie żeby mi się nie chciało... Po prostu w sumie to nie za bardzo mam czas na hardkorowe wywijanie szydełkiem ;) Ale nie poddaję się. Z dnia na dzień jest więcej kwadracików :>
Całusy dla Was! Dzięki, że mnie tutaj odwiedzacie!
Jakiś czas temu przypomniał mi się mój projekt ze szkoły związany z krosnem. Miałam chęć to powtórzyć szczególnie, że naoglądałam się na Pintereście pod hasłem 'weaving' pięknych prac. Moja praca nie jest zbyt piękna i równa (krzywulec straszny!), ale ma swój urok. Samo przeplatanie niteczek i sznureczków było niezwykle relaksujące. I to nie jest na pewno ostatnia tego typu praca :)
Ten mój wytwór przypomina mi plażę i morze z niebieściutką wodą. Jakoś tak napawa mnie optymizmem ;)
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam optymizmu w ten piękny dzień.
Buziaki