Każda twórcza dusza czasami ma taki wspaniały okres, że wszystko przychodzi jej z łatwością a praca aż się pali w rękach. Pełno nowych dzieł sztuki, nowych artykułów, książki same się piszą a swetry same dziergają. Czasami niestety bywa tak, że choćbyś chciał to nie możesz, nic nie wychodzi, pomysły nie te, a oprócz tego okazuje się, że cały wszechświat krzyżuje nam wszystkie twórcze zapędy i nie mamy na nic czasu.
Been there, done that...
Co zrobić w takiej sytuacji. Gdy się jest takim typem człowieka jak ja, który kocha tworzyć potrzebne i mniej potrzebne obiekty, taki stan jest nie do zniesienia. Działa na organizm jak choroba, a życie staje się jakby nieco mniej kolorowe.
Zdawało mi sie, że moja niemoc twórcza wynikała z tego, że nie mam czasu na tworzenie. W głębi duszy wiedziałam jednak, że czas znajdzie się zawsze. Gorzej z chęciami i z energią.
Na szczęście na początku roku dorwałam jedna z niewielu książek, która rzeczywiście pomogła mi przejść przez ten niemiły okres i (miejmy nadzieję) powrócić na dłużej do świata twórczych dusz.
książka "Droga Artysty - Jak wyzwolic w sobie twórcę" autorstwa Julii Cameron
Jest to 12-tygodniowy kurs odkrywania i rozwijania własnej kreatywności. Każdy tydzień poświęcony jest innemu zagadnieniu, który jest omawiany i rozwijany w formie zadań na najbliższe dni. Zadania te pomagają znaleźć i usunąć przyczyny blokady twórczej. Pomagają w lepszym poznaniu siebie i własnych potrzeb.
Mnie udało się skończyć ten kurs właśnie wczoraj. Zaczęłam go 1 stycznia tego roku i wykonywałam wszystkie zalecenia nieprzerwanie aż do ósmego tygodnia. Niestety natłok niektórych spraw odciągnął mnie od dalszego kontynuowania kursu. Miałam przerwę, która trwała prawie 3 miesiące, ale na szczęście wróciłam do ćwiczeń i z powodzeniem ukończyłam chyba najdłuższe wyzwanie kreatywne, jakie można sobie wyobrazić. Podzielę się dziś z Wami tym, co mi dał ten kurs i czego dowiedziałam się o sobie. Po resztę zapraszam do źródła czyli do książki :)
1. Odkryłam, że za mało o siebie dbam.
Okazało się, że mam sporo niezrealizowanych małych zachcianek. Nie potrafiłam sprawiać sobie małych przyjemności. Szkoda mi było pieniędzy na jakieś drobne konsumki ("konsumek" - mała zachciewajka nie droższa niż parę złociszy, która daje ci radochę. Zwykle nie za bardzo przydatna, ale wesoła.) Wolałam zadowalać bardziej innych niż siebie i nie stawiałam swoich potrzeb na pierwszym miejscu.
2. Odkryłam, że tworzenie powinno być przede wszystkim zabawą.
Nie zauważyłam, kiedy to się stało, ale robienie rzeczy np. na bloga lub dla znajomych na prezent stało się obowiązkiem robionym dla innych a nie dla siebie. Liczył się efekt końcowy i to, jak to wyjdzie na fotkach, czy będą z tego lajki i komentarze. Zapomniałam, że najważniejszy jest sam efekt tworzenia, te ginące nie wiadomo gdzie godziny, kiedy dobrze się bawiłam przy tworzeniu. Zauważyłam, że sama zaczęłam sabotować własne działania. Zawsze było coś ważniejszego do zrobienia, zawsze brakowało czasu lub energii. A przecież to była kiedyś przyjemność!
3. Odkryłam, że mam blokady.
Blokady typu:
- strach przed sukcesem (a jeśli mi się uda i będę musiała zacząć robić to na poważnie? A co jak mi się znudzi?),
- strach przed oceną innych i porównywanie się do innych (bo przecież zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi to lepiej i będzie bardziej chwalony i rozchwytywany. A tak naprawdę to nie ma za grosz talentu, ja tez mogłabym tak zrobić. I to lepiej!),
- przekonanie, że z tego nigdy nie będzie pieniędzy, bo przecież "artyści nigdy nie mają na chleb" lub "docenią mnie dopiero po śmierci".
Znacie to skądś?
4. Odkryłam wspaniałe narzędzie do autoterapii.
Przez cały czas trwania kursu autorka nakazuje, by pisać tzw. Poranne Strony. Są to 3 strony z zeszytu, pisane codziennie zaraz po przebudzeniu, strony totalnie o niczym i o wszystkim. Taki śmietnik na myśli. Dzięki praktykowaniu Porannych Stron przestałam się tak bardzo denerwować pracą, stałam się spokojniejsza i nie musiałam już obarczać męża codziennymi narzekaniami. Wszystkie najgorsze sprawy zostały skomentowane przy okazji Porannych Stron, więc nie musiałam do nich wracać już za dnia. Mam zamiar napisać osobny artykuł na temat tej metody, gdzie przedstawię więcej jej zalet.
5. Odkryłam, jak dużo można zrobić poświęcając na coś tylko 20 minut dziennie.
Do tej pory czyli przez 12 tygodni zapisałam 285 stron w notatniku z Porannymi Stronami i ćwiczeniami z kursu. 285 stron pełnych przemyśleń, pytań i odpowiedzi, marzeń, pragnień. Linijka pod linijką. Te 20 minut dziennie to był bardzo odkrywczy czas. Czy zdarza Ci się tak naprawdę w ciągu dnia poświęcić te 15-20 minut na to by pomyśleć o tym, czego tak naprawdę chcesz? Czy poświęcasz codziennie czas na to by zrobić coś tylko dla siebie? Czy spędzasz ten czas twórczo?
Dla mnie tym razem to były strony w notatniku, ale jak kurs się skończy to będę chciała poświęcić te 15 minut lub więcej na zrobienie czegoś wspaniałego. W sumie to już zaczęłam, ale o tym napiszę innym razem.
Najważniejszy wniosek, jaki udało mi się wyciągnąć do tej pory: gdy czujesz, że jesteś artystą (a na bank tak) to pamiętaj, by dbać o siebie, stawiać siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu, dbać o to, by twoje życie było urozmaicone małymi przyjemnościami, niespodziankami, nagrodami, wycieczkami, choćby najmniejszymi. Musisz napełniać siebie twórcza energią, pozytywnymi rzeczami, by móc część tej energii oddać w twórczym działaniu.
Zachęcam wszystkich do skorzystania z tego kursu samemu lub w grupie. Zachęcam tych, którzy byli kiedyś artystami, ale przestali. Lub tych co zawsze chcieli nimi być, ale "nie mają talentu". Można się dużo o sobie dowiedzieć. Dla mnie był to niezbędny ratunek i mam nadzieję, że nie zapomnę tego, czego nauczyłam się z "Drogi Artysty"
A jakie są Wasze sposoby na walkę z niemocą twórczą? Macie jakieś wypróbowany tricki?
12 komentarzy
Jeeeny.. ja ostatnio zrobiłam dla siebie makatkę a tak to już nie pamietam.. wiecznie coś dla kogoś robię :( a książka mnie baaaardzo zaintrygowała tylko jakiś nie po drodze mi z jej kupnem :(
OdpowiedzUsuńNo nie jest to rozrywkowa powieść tylko intensywny kurs pracy nad sobą. Ale jak nie przepadam za większością książek o samorozwoju to ta naprawdę mi pomogła :)
UsuńKsiążka bardzo ciekawa i z chęcią sama się za nią wezmę. Podoba mi się pomysł porannych stron -myślę że mogę zacząć to praktykować :)
OdpowiedzUsuńNo dla mnie to jedna z najlepszych metod jak dotąd zastosowanych! Więc polecam z całego serca!
UsuńBardzo mnie zaciekawiła ta książka. Jeśli chodzi o "poranne strony", ja coś takiego praktykowałam wieczorami i widziałam spore efekty. Musze ponownie wrócić do tego. Dzięki za ten wpis! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam komuś pomóc. Trzymam kciuki! Jeśli zdecydujesz się na rozpoczęcie kursu to daj mi koniecznie znać, jak ci poszło!
UsuńZdecydowanie za mało rozpieszczamy siebie przez co nasze pokłady energii i kreatywności gdzieś ulatują. Ja koniecznie muszę to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńTak! Trzeba regularnie odhaczać rzeczy z wishlisty! :)
Usuńzainteresowałaś mnie. wychodzi na to, że też za mało o siebie dbam i wolę spełniać zachcianki innych, niż swoje. moje wydają mi się bzdurne ;) mam też te same blokady (poza tą ostatnią).
OdpowiedzUsuńNo widzisz! Podobno to są w sumie najczęstsze blokady! Dbaj o siebie i realizuj swoje pasje kiedy tylko to możliwe!
UsuńMnie również zainteresowałaś! Zdarzają mi się takie okresy, kiedy nie mam chęci, zapału ani motywacji do działania. Zazwyczaj robię sobie parę dni przerwy, a potem wracam z tęsknotą do działania. Są też dni kiedy uważam, że to całe moje działanie jest bez sensu i że to tylko strata czasu. Na szczęście mam wokół siebie osoby, które w takiej chwili postawią mnie z powrotem do pionu. Książka i wyzwanie bardzo mnie zainteresowały... być może skuszę się na jesień!Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa też, tak jak Ty, miewam takie dni, to chyba jest normalne, że czasami trzeba sobie odpuścić i nie dać się zwariować. Trzeba mieć na dzieję, że wena wróci lub zając się czymś innym, oderwać się no i pisać Poranne Strony :) Dziękuję za odwiedziny!
UsuńDziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli chcesz mnie zmotywować do dalszej pracy to właśnie Ci się udało! :D