Gaja to ma fajnie. Mamusia robi jej takie fajne zabaweczki. Szkoda, że Gaja niespecjalnie chce się nimi bawić :D No może Dziewczynka jeszcze się namyśli i pobawi się troszkę piłeczką Takane zrobioną na szydełku. Piłka jest równocześnie zabawka logiczną, można ją rozkładać i składać.
Pisałam Wam już wcześniej, że podoba mi się metoda Montessori, zabawki, pomysły na zabawę, dostosowywanie przestrzeni. Ta piłeczka jest również polecana jako zabawka Montessori, bo małe dziecko może ją łatwo chwytać i przekładać z rączki do rączki. Wzór wykonania tej piłeczki znalazłam pod nazwą Amish crochet puzzle ball.
Nosiłam się z zamiarem uszycia sobie sukienki. Długo szukałam odpowiedniego kroju, aż wreszcie zrobiłam własny na bazie ciuchów z szafy. To jest w ogóle moja pierwsza rzecz do ubrania, jaką uszyłam. Nie jest idealna, ale lubię ją. Da się w niej chodzić. Sukienka jest uszyta z lnu w kolorze morskim. Lubię ją nosić z czerwonym paskiem. Sprawdziła się idealnie w tegoroczne upały.
Lubię ostatnio wyszukiwać na Pintereście wzory cudnych przedmiotów. Natrafiłam na pattern Regency Reticule i musiałam go wypróbować. Torebka ma formę worka zaciąganego sznurkiem. Trochę kojarzy mi się z torebką Hermiony, która mogła pomieścić wszystko. Fajnie pasuje do letnich stylizacji w stylu boho. Zmieści najpotrzebniejsze drobiazgi takie jak telefon, portfelik czy błyszczyk. Do wykonania jej zużyłam jeden motek mojej ulubionej włóczki YarnArt Jeans i kawałek bawełnianego sznurka.
Kupiłam sobie ostatnio wspaniały komplet kredek akwarelowych. Samymi kredkami ołówkowymi nie rysowałam strasznie długo. A kredkami dobrej jakości chyba nigdy. Nie spodziewałam się takich efektów. Kolory są soczyste, kredki pięknie się rozprowadzają. No bajka! Kredki, z których korzystałam to Koh-i-Noor Mondeluz. Wiem, że na rynku są również lepsze kredki, ale jak na moje wymagania i budżet okazały się być super.
Przeczytałam ostatnio serię "Kwiat Paproci" autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk i tak mnie to natchnęło, by narysować coś ze słowiańskiego bestiariusza. Kto wie, może pociągnę dalej ten temat. Dzisiaj pokazuję rusałkę.
Odkąd jest z nami Gaja to mogę bezkarnie robić dziwne hendmejdy podchodzące pod zabawki. Mam zawsze nadzieję, że Dziewczynka będzie się nimi ochoczo bawić. Mąż, który jest fanem fantastyki i gier planszowych zaproponował, bym zrobiła Cthulhu. No to jest - szydełkowy przytulak. Gaja, póki co się nim nie bawi, bo woli szeleszczące książeczki, ale może kiedyś go pokocha :) Do wykonania tej zabawki zużyłam włóczkę Yarn Art Jeans Plus. Korzystałam z patternu z bloga Rural Rebellion.
Kto mnie zna, ten wie, że kręcą mnie czaromarowe tematy. Wiecie - rytuały, medytacje, fazy księżyca, kadzidełka. Ot takie ezo-śmezo rzeczy. No a samym księżycem jestem bardzo zafascynowana. Jest to tak mocno kobiecy symbol, który jakoś tak rezonuje ze mną. Odkąd zaczęłam zauważać rytm przyrody, stałam się spokojniejsza. Mam wrażenie, że choćby nie wiadomo co złego się działo to jednak wszystko jest na swoim miejscu. Po zimie zawsze jest wiosna a po nocy dzień i to się nie zmienia.
Dziś pokażę Wam taką ozdobę na ścianę z fazami księżyca. Zrobiłam ją z masy samoutwardzalnej. Powstała też taka mała księżycowa miseczka. Bonusem jest haft na welurowej bluzie wykonany złotą nitką. Teraz to już chyba jestem prawdziwą czarownicą!
Dziś pokażę Wam taką ozdobę na ścianę z fazami księżyca. Zrobiłam ją z masy samoutwardzalnej. Powstała też taka mała księżycowa miseczka. Bonusem jest haft na welurowej bluzie wykonany złotą nitką. Teraz to już chyba jestem prawdziwą czarownicą!
To już chyba taka mini tradycja, że na urodziny maluszka (jeśli tylko mi czas pozwala) maluję obrazek ze zwierzątkiem. Zwykle jest to zwierzę ze znaku zodiaku. Dlatego dziś na tapecie znów baran dla małej Małgosi. Baranek taki trochę w kształcie chmurek, a Małgosia jest małą pastereczką. Poprzedni baranek był dla Emi. Moja Gaja jest skorpionem, a to takie mało przyjazne zwierzątko, dlatego Gaja dostała ilustrację z leśnymi zwierzątkami. Zrobiłam też malunek dla małej Juleczki - zodiakalnego Lwa, ale nie mam zdjęcia :(
Tą kosmetyczkę zrobiłam sto lat temu. Nie wiem, czemu nie trafiła tutaj na bloga. Bardzo fajnie się ją robiło. Nawet nie wiedziałam, że na szydełku da się robić takie żakardowe wzory. Robiłam ją chyba na podstawie tutorialu znalezionego na tej stronie. Już jest trochę zużyta, ale udało mi się zrobić nienaganne zdjęcia.
Jestem ciekawa, co trzymacie w swoich kosmetyczkach. Ja staram się ograniczać kosmetyki. Korzystam głównie z tuszu do rzęs, eyelinera, różu do policzków i pudru, który trzymam w starej puderniczce z lat 50tych.
Bardzo zrobiło mi się też przykro ostatnio, bo skończyły mi się moje ukochane perfumy. Zapach ten już nie jest produkowany. Musiałam znaleźć sobie jakieś inne pachnidło. No i teraz korzystam z naturalnych indyjskich perfum na bazie olejów - Song of India. Tu na zdjęciu jest mały flakonik zapachu Aphrodesia. Jednak moim hitem są jaśminowe perfumy w kremie.
Ciekawa jestem jakie cuda skrywają Wasze kosmetyczki. Macie swoje ulubione hity? Jesteście minimalistkami czy kolekcjonerkami w tym temacie?
Namalowałam ten obrazek jako urodzinowy prezent dla bliskiej mi osoby, która tak jak ja zajmuje się twórczymi działaniami. Wykonuje przepiękną ceramikę inspirowana magią. Dlatego też obrazek przedstawia dłoń pełną twórczej mocy kreacji. W naszych ciałach płynie krew, która jest życiodajnym eliksirem, przekaźnikiem informacji i energii. Dzięki tej mocy możemy tworzyć niesamowite rzeczy i kreować nasze życie i świat wokół. Każdy z nas ma w sobie energię, która może coś stworzyć, tak jak ten kwiat wyrastający prosto z ciała.
Zmalowałam kolejny obrazek. Tematyka leśna jakoś ciągle siedzi mi w głowie. Sama chyba nie odważyłabym się wybrać nocą do lasu. Chociaż kto wie. Las cały czas jest dla mnie miejscem pełnym tajemniczości. Za każdym razem, gdy go odwiedzam, czuje się jak w innym świecie. Odnoszę wrażenie, że jestem tam tylko gościem i powinnam uważać, by nie rozgniewać gospodarza. Z ostrożnością stawiam stopy, by nie zdeptać niepotrzebnie jakiejś małej roślinki. Zanim przytulę się do drzewa to grzecznie proszę o pozwolenie. Nigdy nie zostawiam żadnych śmieci. A gdy natrafiam na polankę pełną jagód to czuję się, jakby las oferował mi poczęstunek.
Nie wiem, czy byłoby mi tak miło w leśnej głuszy nocą. Za to bohaterka mojej ilustracji bez obaw zwiedza każdy zakamarek, bo ona nie jest tu gościem, ale mieszkańcem. Nie boi się ciemności, bo księżyc oświetla jej drogę. Nie boi się dzikich zwierząt, bo zna je od zawsze. Nie boi się wysokości, bo gałęzie drzew od zawsze służyły jej za najlepsza kryjówkę.
Nigdy chyba nie zdarzyło mi się zrobić takiego jumbo projektu na drutach. Dywaniko-kocyk jest totalnie przytulaskowy i idealne nadaje się, jako towarzysz do wieczornego siedzenia na kanapie. Wzór na ten dywanik pochodzi z Mollie Potrafi - numeru wrzesień/październik 2017. Autorką jest Sincerely Louise, której prace są niesamowite. Zwierzęce trofea robione na drutach? Totalnie szalony pomysł! A tutaj moja wersja "skóry z niedźwiedzia".
Niedźwiedzie polarne to moje ulubione zwierzęta, mają dla mnie wyjątkowe znaczenie i symbolizują wszystko to, co kocham. Na lewym ramieniu mam też tatuaż z tym zwierzęciem. Bardzo mi przykro, że zostało ich na świecie tak niewiele. Topniejąca Arktyka sprawia, że te zwierzęta mają coraz większe problemy ze zdobyciem pożywienia. Nie chciałabym, by wyginęły. Jednym z moich marzeń jest to, by kiedyś móc się do takiego niedźwiedzia dotknąć (choć nie wiem, czy bym przeżyła takie spotkanie).
Lubie te chwile, kiedy mogę przez chwile porobić to co lubię. Na przykład malowanie. To sprawia mi tyle radości i pozwala się odprężyć. Po chwili dziwię się sobie, czemu tak naprawdę nie robię tego częściej? Potem sobie przypominam, że zainteresowań mam dużo, a czasu troszkę mniej niż wcześniej. A wybieranie jest trudne!
Ale jeden z obrazków udało się dokończyć. Poniżej widzicie małą leśną strażniczkę. Pomimo młodego wieku, ma dość groźne spojrzenie i potrafi postawić na swoim, kiedy zauważy, że zachowujesz się nieodpowiednio w jej królestwie. Nad głową ma księżycowy znak. Wiecie co on oznacza?
Nie mogę się nadziwić, jak to się stało, że teraz prócz Gai narodziło się tyle dzieciaczków! Rok 2017 był naprawdę magicznym rokiem i cieszę się, że tylu moich przyjaciół pozaczynało nowe etapy w swoim życiu. A robienie zabawek dla takich maluchów to prawdziwa przyjemność!
Patrzcie na te wesołe gryzaki w kolorach cyjan, magenta i yellow :) Zrobiłam je na postawie patternu dostępnego na holenderskim blogu, ale jest tam na szczęście angielska wersja wzoru. Króliczki są wykonane z włóczki i kółek bukowych zaimpregnowanych olejem kokosowym.
Ciekawa jestem, czy dzieciom się spodobają takie zabawki. Gaja bardzo chętnie chwyta swój egzemplarz w łapki.