Jestem bardzo z siebie dumna, bo udało mi się upiec chatkę z piernika. W związku z tym, że w cukiernika bawię się od niedawna, jestem bardzo zaskoczona rezultatami swojej pracy. Według mnie są więcej niż zadowalające :D Domek wszystkim się podoba. Szczególnie przypadł do gustu mojemu kotu, który nie omieszkał spróbować kawałka piernikowej choinki. No i zdążył oczywiście wyważyć drzwiczki :P

 Marzyło Wam się kiedyś, by mieszkać na latającej wyspie? Na przykład takiej jak z teledysku Gorillaz? Bo mnie się marzy taka wyspa już od dawna. Niestety póki co nie jest to możliwe, by mieć taki skrawek latającej ziemi tylko dla siebie.
  Wyobraźcie sobie jednak, że możecie mieć jednak u siebie taką małą wiszącą wysepkę, która tętni życiem. Ja znalazłam w Internecie coś takiego, co się nazywa kokedama i jest to miniaturowa roślina, która jest zawieszona na sznurku, i żyje bez żadnej doniczki.

Zapraszam na stronę String Gardens, gdzie możecie sobie pooglądać takie wiszące ogrody. Ja oczywiście nie mogłam się oprzeć by zrobić taką roślinkę samemu :) Natrafiłam na strony z instrukcjami krok po kroku (CuteBonsaiTree, Design Sponge) no i udało się nawet zrobić dla Was mały Tutorial :)

 Jeszcze tylko powiem, że nie znam się na ogrodnictwie i korzystałam tylko z informacji z Internetu, także nie gwarantuję, że roślinka przetrwa długo. Moja póki co wisi i ma się dobrze :)

Do zrobienia kokedamy potrzebujemy:

1. Ziemię do bonsai lub ziemię akadama (jest na Allegro :)
2. Mech (podobno jest pod ochroną, ale ja swój zerwałam z podwórka za oknem)
3. Ziemia torfowa (moja jest zwykła ziemia do kwiatków ze sklepu ogrodniczego)
4. Miska z wodą do zamoczenia gotowej kokedamy.
5. Sznurek
6. Rekawiczki (będzie brudno!)
7. Mała roślinka - najważniejsze (moja to jakiś fikus)

Pamiętajcie, by dobrze zabezpieczyć miejsce pracy. Ja za bardzo się starałam, by zdjęcia mi ładnie wyszły na białym tle, no i skończyło się usyfionym parapetem :)

Co dalej?

1. Wsypujemy do miski ziemię zwykłą i ziemię akadama w stosunku mniej więcej 70%-30%
2. Dodajemy tyle wody, by po wymieszaniu ziemia miała konsystencję gliny
3. Mieszamy i wyrabiamy ziemię
4. Formujemy kulę i odkładamy na chwilę
5. Wyjmujemy roślinkę z doniczki
6. Delikatnie usuwamy z niej ziemię, tak by nie uszkodzić korzeni. (Moja roślinka za dużo korzeni nie miała. Albo taki gatunek, albo ja zrobiłam coś nie tak :P)
7. Robimy w kuli dziurę, tak by się kula nie rozwaliła. Wkładamy do środka roślinkę i ładnie wszystko formujemy, by się nie rozleciało.
8. Oblepiamy kulę mchem. Po prostu bierzemy kawałek mchu i delikatnie przyciskamy do ziemi.
9. Tutaj niestety brak szczegółowych fotek. Bierzemy kawałki sznurka i owijamy dość mocno całą kulę, by się wszystko trzymało. Ja robiłam to dość chaotycznie, ale trzyma się dobrze.
10. Wkładamy kokedamę do miski z wodą na jakieś 10-15 minut, by sie roślinka dobrze napiła.
11. Przekładamy na ładną miseczkę lub tackę i roślinka już może cieszyć nasze oko :) Jeśli chcecie, możecie kokedamę zostawić w takim stanie i nie musicie jej wieszać.

No tak, ale lepiej byłoby, gdyby wisiała. Przecież miała to być latająca wyspa! W takim razie należy upleść ze sznurka siatkę. Ja zrobiłam ja mniej więcej tak jak na schemacie. Robimy petelkę zostawiając przy niej długi kawałek sznurka. W równych odległościach od supełka dowiazujemy do niej dwa długie kawałki sznurka. W środek pętli wkładamy kokedamę. Sznurki podnosimy do góry (przyda się czyjaś pomoc). owijamy kokedamę sznurkiem, dowiązując go do trzech pionowych kawałków. Powtarzamy to aż do samej góry. Następnie trzy pionowe sznurki łączymy ze sobą na górze. Mocujemy sznurek na suficie lub innym fajnym miejscu. No i to tyle!


Uwagi:

1. Nie przywiązujcie sznurka mocującego do samej roślinki, bo zrobicie jej krzywdę a ciężar ziemi sprawi, że gliniana kulka wyląduje Wam na dywanie!
2. Podlewanie: Ja swoją kokedamę codziennie rano spryskuję wodą. Można też co jakiś czas zamoczyć kokedamę w misce z wodą.
3. Mech najbardziej lubi nie za ciepłe, zacienione i wilgotne miejsca. Nie wieszajcie kokedamy bezpośrednio przy oknie, bo mech uschnie.

A teraz zdjęcie mojej małej latającej wyspy :) Przyozdobiłam ją małą kózka i sztucznymi kwiatuszkami. Muchomorki, póki co, tylko wklejone do zdjęcia. Muszę jakieś ulepić z modeliny :)


To tyle na dziś. Jeśli ktoś zrobi swoja kokedamę, niech koniecznie wyśle mi jej zdjęcie! Buziaki!

  Takoą oto czapę wydziergałam już jakiś czas temu na szydełku :) Robi się ją bardzo szybko z tego wzoru: KLIK. Uwielbiam ten niebieski kolor! Kształtem mało przypomina tamtą czapę ze wzoru... nie wiem dlaczego. Może to kwestia włóczki. Nie znam się na tyle na dzierganiu, by wiedzieć, co poszło nie tak. Nie znaczy to, że czapa mi się nie podoba, wręcz przeciwnie :) A na czapie przypięty jeden z kotków, które już Wam pokazywałam -> KLIK

 Ostatnia porcja kiermaszowych wyrobów. Zawieszki i kolczyki zrobione z modeliny i ręcznie malowane. O dziwo zrobienie ich zajęło mi najwięcej czasu, bo farby akrylowe, które posiadam są kiepskiej jakości i musiałam każdą figurkę malować po kilka razy. Wszystkie stworki zostały dodatkowo pomalowane bezbarwnym lakierem. Jedne wyszły lepiej, inne gorzej, ale i tak mi się podobają :)

    Która broszka jest według Was najładniejsza?

 Dzisiaj kolejna porcja kiermaszowych cudeniek :) Słonikowe torebeczki w sam raz by zmieścić w nich telefon, pieniądze, karty i błyszczyk :) Może również służyć jako mini kosmetyczka lub pokrowiec na odtwarzacz mp3 :) Każda z pięciu torebeczek jest zrobiona z filcu i ma kolorową bawełnianą podszewkę.

 Zrobiłam je na kiermasz w Manufakturze. Robienie ich sprawia mi masę radości. Są mega słodkie i urocze :) Można je postawić lub powiesić. W każdym pokoiku mieszka jakaś mała postać.

Salonik

   Dzisiaj udało mi się zrobić podkładki pod kubki wraz z pudełeczkiem. Zrobiłam je jako prezent na nowe mieszkanie dla pewnej wielbicielki kotów ;) Ja też uwielbiam wszystkie Mruczki, dlatego ozdobienie tych podkładek dało mi dużo frajdy. Podkładki są wyklejone grafikami kotów i są częściowo malowane. Potem polakierowałam je kilkakrotnie, by były wodoodporne. Dodam tylko, że wykorzystane grafiki są autorstwa Braden Duncan. Mam nadzieję, że prezencik się spodoba i przyniesie szczęście przyszłej właścicielce :)

   Strasznie dużo ostatnio się wydarzyło! Pierwsza najważniejsza rzecz- dwa tygodnie temu obroniłam pracę licencjacką na 5 z wyróżnieniem! Jestem strasznie z siebie dumna, bo masę pracy włożyłam w swój projekt 'małego mobilnego placu zabaw do wnętrz użyteczności publicznej'.
   Cztery dni później zostałam chrzestną mojego siostrzeńca Boryska, który jest najmłodszym małym podrywaczem na świecie :) A następnego dnia, po chrzcinach, pojechaliśmy z moim Jacą nad morze na wypoczynek i wróciłam dopiero wczoraj.
  Jednak przed wyjazdem udało mi się jeszcze uszyć dla siebie spódniczkę. Bardzo przydała mi się na wczasach :) Spódniczka uszyta jest z tkaniny z Ikei, ma wysoki stan, długość mniej więcej do połowy uda. No i naszyłam na niej mini kieszonkę, widoczną na zdjęciu :) Z części materiału zrobiłam jeszcze Boryskowi worek na pluszowe zwierzątka, które dostał od mamci chrzestnej :)

 Ostatnio w wolnych chwilach między pisaniem licencjatu nauczyłam się robić na drutach. To była jedyna rzecz która była dla mnie od zawsze czarną magią. Ale udało mi się nauczyć podstaw dzięki gazecie 'Robię na drutach'. Płytka z filmem była niesamowicie pomocna, bo z fotek instruktażowych niewiele rozumiałam. I tak oto zrobiłam sobie wesoły piórnik. Długo trwało dzierganie go, nie wiem skąd biorą cierpliwość wszystkie te panie, które robią na drutach swetry. To musi być niesamowicie czasochłonne!
   No a teraz piórnik... Zrobiłam go na drutach 4,5 mm i zużyłam niecałą połowę motka 50gramowego. Najtrudniejsze było dla mnie zrobienie warkocza, bo nie miałam drutów do warkoczy i musiałam posiłkować się zwykłym - długim i nieporęcznym. Dzierganie zajęło mi ok. 3 dni.

 Dziś Wam pokażę coś, czym zajmuję się juz od dluższego czasu. Nad tym domkiem pracuje już chyba z rok i nadal nie jest skończony. Nie wiem, czy kiedykolwiek go skończę, bo zawsze można coś dodac lub zmienić ;). W związku z tym, że nie chcę póki co pokazywać go w calości, zaprezentuję Wam tylko przód, który teraz już i tak wygląda inaczej, ale nie moge zrobic nowych fot, bo mój aparat pojechal do aparatowego szpitala i nie wiem kiedy wroci :(
   Domek, póki co, nie jest jeszcze nie jest zamieszkany (nie licząc małych kotków). Lokatorka przybędzie za kilka miesięcy dopiero... No ale miejmy nadzieję, że do tej pory chatka będzie już gotowa ;)

Udało mi się! Skończyłam! Nie myślałam, że wykonanie takiej narzuty to tyle roboty! Zdawało mi się, że po zszywaniu kwadracików dalej będzie z górki. Jednak to nie taka prosta sprawa. Najgorsze jest pikowanie :P Mocowanie się z taką ilością materiału sprawiało mi wielką trudność. Cieszę się jak dziecko, że ją mam, że działa i pięknie wygląda w sypialni :)

 I nie tylko ja ją polubiłam. Vincent nie mógł się doczekać, aż ją skończę, ciągle mi na nią właził kiedy tylko mógł :) Zresztą widać na zdjęciach.

 Narzutka ma wymiary mniej więcej 200x210cm. Dwustronna, mięciutka i cieplutka. Część tkanin (tych ładniejszych) pochodzi ze sklepów Szmatka Łatka, a resztę upolowałam na allegro.

Nie mogę nadal pozbyć się męczącego kataru :/ Mam już dość siedzenia w domu! Miałam dziś iść na koncert, ale został przełożony. Może to i lepiej, nie powinnam się niepotrzebnie wietrzyć. Tak mi tęskno za słońcem!
Na ocieplenie siebie i Was pokazuję dziś białe mitenki wykonane na szydełku. Mają zrobione przeze mnie aplikacje z filcu, przedstawiające grzybki z kultowej gry Super Mario Bros. Jak się podobają? :)